sobota, 15 czerwca 2013

[1] 4 lipca 2013r - Malfoy to dupek

Więc.
- Waga 56,5 kg, papierosy 2, alkohol....ominę lepiej te rubryczkę, dieta...poszła się pieprzyć z przepysznymi maślanymi ciasteczkami i paprykowymi chipsami, kac...zwalczony niezawodnym eliksirem, humor? WYŚMIENITY! - dziennik zaczęłam prowadzić na początku 6 roku w Hogwarcie. I to była chyba najlepsza rzecz jaką mogłam zrobić. Zapisuję w nim wszystko. Dosłownie. Dostałam go na urodziny, od Ginny oczywiście. Odkąd moje życie wywróciło się do góry nogami, nic innego mi nie pozostało, jak tylko wszystko zapisywać. A muszę przyznać było co...Usiadłam na parapecie, wspomnieniami wracając do roku szkolnego. Nie dość, że:
1. Zerwałam z dupkiem Ronem - zawsze wiedziałam, że jest egoistyczny no ale żeby na moje urodziny kupić mi (sobie) miotłę? Przecież ja tak uwielbiam miotły.
2. Harry...właśnie. Harry zakochał się. I ku niezadowoleniu mojemu, nie w mojej rudej lisicy. Tylko w Deanie Thomasie. Szok?
3. Moja najukochańsza Ginny również wpadła w zacne sidła miłości. Z wzajemnością. Tym szczęściarzem, stety bądź niestety, był Blaise Zabini. Tworzyli na prawdę udaną parę, czego im serio zazdrościłam...Rozstali się gdy Ruda dowiedziała się, iż Diabeł brał udział w napadzie na Bank Gringotta, gdzie życie straciło wiele szanowanych aurorów jak i niewinnych czarodziejów. Misja była pod patronatem Czarnego Pana. Tego nie potrafiła już mu wybaczyć...
4. A ja? Ja jestem wciąż wolna i nie zapowiada się bym szybko kogoś znalazła. Ginny ciągle stara się mnie z kimś zeswatać, ale te 'randki' to zupełne niewypały. (może dlatego że myślisz ciągle o pewnym blondynie?)
- Hahaha. - zaśmiałam się ironicznie. Zapomniałam chyba dodać, że to magiczny dziennik, który dopisuję to co myślę. I niestety to co jest prawdą. Przez były związek Ginny, byłam zmuszona nie kiedy spędzać czas również i w towarzystwie Malfoya (który świetnie całuje!).
- O nie, nie, nie. Co to to nie!
To jakiś absurd. Lepiej by nikt nigdy nie zajrzał do tego pamiętnika. Wracając do sprawy Ślizgona...łączą, a w zasadzie łączyły nas tylko potajemne pocałunki w starych salach lekcyjnych. Chcąc nie chcąc, to musiało się stać. Ciągnęło nas do siebie od dłuższego czasu, na początku ironiczne żarciki, niby nic nie znaczące gesty. Następnie bal, po którym całą noc spędziliśmy na błoniach, rozmawiając, tak po prostu. O życiu, o szkole, o rówieśnikach. Myślałam, że wydoroślał. Porzucił stereotypy, wpajane mu przez całe dzieciństwo. Myliłam się, niedługo potem...przewinęło mu się w rękach wiele innych dziewczyn, a ja widocznie byłam krótką przygodą, może jakimś wyzwaniem. Od tamtego momentu, ani ja ani on, nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa. Jednak gdybym mogła cofnąć się w czasie...może inaczej bym to wszystko rozegrała. Może nie dała bym się omotać? Może bym się nie...zakochała?
- Cóż. - westchnęłam bezsilnie, ruszając tyłek z parapetu. Spojrzałam na zegarek na telefonie. 7.12. Zaraz powinna zjawić się Ginny z którą, wybieram się na cudnie singielskie wakacje. Solidna dawka słońca, morza i relaksu dobrze nam zrobi. Od kilku tygodni jestem myślami na Sri Lance, na plaży przy barze czy w Dance Clubie. Obie wiele przeszłyśmy. Były chwile piękne, romantyczne i wesołe. Były również te dobijająco - depresyjne. Jedziemy tam naładować nasze baterie, otrząsnąć się i zacząć żyć.
Nagle w pokoju rozległ się dźwięk klaksonu. Nim zdążyłam dojść do okna, dźwięk powtórzył się jakieś milion razy. Pod domem czekała już na mnie Ginny i zamówiona taksówka. Pomachałam jej, po czym szybko się zerwałam. Chwyciłam walizkę, upewniłam się czy światła są zgaszone, czy gaz wyłączony, czy nie zostawiłam uruchomionego żelazka. Wszystko w porządku, no to w drogę!
x.x.x
- Ile można stać na tej przyprawie? - parsknęłam głośno śmiechem. Ruda zawsze potrafiła rozładować atmosferę. Spojrzała na mnie pytająco. No tak, nadal nie zrozumiała.
- Chyba miałaś na myśli odprawie - rzuciłam wesoło. Ruda zacisnęła usta w grymasie niezadowolenia.
- Przyprawa, odprawa jeden pies. Lepiej się uśmiechnij, fotka! - nim zdążyłam zareagować blask flesza oślepił mnie całkowicie. Zaczęłam nerwowo mrugać, by wzrok mógł dojść do siebie. Spojrzałam na zdjęcie. Bardzo wyjściowe. Zamknięte oczy i zmarszczony nos.
- Swoją drogą skąd Ty masz taki telefon? Mój przy Twoim to średniowieczna cegła - faktycznie. Jej telefon był najnowszej generacji. W mugolskich salonach sieci komórkowych, cena tego modelu sięga apogeum, wręcz.
- No wiesz. Tata uczestniczył w konferencji w Ministerstwie do Spraw Mugoli. Dostawali gratis takie cacka. Mamy jeszcze mikrofalke, mywarkę i ten bęben co tak się kręci. - kilka osób spojrzało na rudą z lekkim szokiem. Jak zwykle popełniła gafę, cała Weasley.
- Mikrofalę, zmywarkę i pralkę misiu. - Ginny wywróciła oczami, wracając do klikania w swoim telefonie. Kolejka zaczęła się ruszać, a my nie małą(bardzo dużą) chwilę później znajdowałyśmy się na swoich miejscach w samolocie.
- Ha! Zdjęcie na Twarzbuku dopiero od 12 minut a już mamy 57 lajków! Nawet jest jeden komentarz...ale, ale to nie ważne. - wyraźne zmieszanie w głosie rudej nie uszło mojej uwadze. Szybko zabrałam jej telefon, by po chwili zrzedła mi mina.
- Dracon Boski Malfoy : Ha. Ha. Ha. Granger. Słucham? Jak on śmie?! No po prostu podniósł mi ciśnienie ten człowiek... - czułam jak na czole skacze mi żyłka. Fakt, na zdjęciu nie wyszłam jakoś 'za specjalnie' ale takie uszczypliwości mógł już zostawić dla siebie. Pfu, co ja gadam? On taki jest. Zawsze musi dodać swoje zbędne 3 centy... Nie byłby Malfoyem, gdyby do tego w jakiś sposób się nie odniósł.
- Wszystko okej? Zapnij pasy, startujemy! - jakoś mnie to nie obchodziło. Ten dupek zrównał do zera mój dobry humor. Poczułam jak ciśnienie wbija mnie fotel, a ruda kurczowo ściskała moją dłoń. Przymknęłam lekko oczy, a świst w moich uszach wyostrzył się.
- Już? Już po? - jęknęla przerażona Ginny. Spojrzałam na nią z politowaniem i kiwnęłam twierdząco głową. Ruda od razu spod fotela wyjęła jaśka rozkładając się wygodnie.
- Kawy, herbaty może coś do jedzenia? - nad nami stanęła stewardessa z wielkim wóźkiem, wypełnionym słodczyami, piciem, jedzeniem i gazetami.
- Tak poproszę lampkę czerwonego wina. Albo nie. Krwawą Mary proszę.

x.x.x

- Witam w Sunrise Paradise Hotel. W naszym cudnym kurocie mają Panie do dyspozycji kort tenisowy, basen kryty jak i na zewnątrz, saunę, salon piękności, restaurację serwującą tutejsze specjały oraz dance club. Rezerwacja na nazwisko Weasley... - młoda recepcjonistka zaczęła stukać coś na klwiaturze komputera, a ja dokładniej się rozejrzałam. Sri Lanka zachwyciła mnie już od samego wyjścia z samolotu. Kompleks lotniska otaczały egzotyczne rośliny takie jak bananowce, palmy, juki aloesolistne czy różne rodzaje agaw. Klimat był bardo przyjemny, słońce grzało, lecz twarz muskała chłodna bryza. Sam hotel również zachwycał, ponieważ został zachowany w bardzo orientalnym stylu. Przeróżne złote zdobienia łączone najczęściej z turkusem czy amarantem pięknie komponowały się z wielkim Buddą na środku holu.
- Pokój 2376 15 piętro, życzymy miłego pobytu. - z letargu wyrwała mnie Ginny szturchająca moje ramię. Otrząsnęłam się i podreptałam za nią ciągnąc walizkę.
- Zaktualizowałam status! "Takie tam na Sri Lance z Hermiona Jean Granger :* " mamy już 14 lajków, a ta jędza Lavender napisała " Chwalisz się czy żalisz? " Zaraz jej pocisnę, głupia! - wyrwałam telefon rudej z ręki, po czym popchnęłam ją do wyjścia z windy.
- Po co sobie będziesz ciśnienie podnosić? Już wystarczy, że ja jestem rozdrażniona... - zacisnęłam usta z irytacji. Palant x 1000000.
- Nie mów, że jeszcze Ci dupę Ci ściska na myśl o Malfoy? Tfu...."Boskim Malfoyu'? - pokręciłam głową na znak bezsilności.
- Szukaj lepiej pokoju. - warknęłam. Ruda się ironicznie zaśmiała, zerkając na numerki drzwi. Kręciłyśmy się i kręciłyśmy, a naszego pokoju u licha nie było. Stanęłam na środku holu, rozglądając się za Gin. Ale nigdzie jej nie było. Nagle usłyszałam jej pisk.
- Miona, szybko tutaj! - szepnęła chowając się za filarem. Jej poliki przybrały kolor letnich buraczków. Oho...Machała na mnie ręką jak opętana. Cicho się zakradłam, ustawiając się za jej plecami. To co zobaczyłam przeszło moje wszelkie oczekiwania. Zaczęłam się nerwowo jąkać, a ręce drżeć. Dlaczego prześladuję mnie życiowy pech? Zupełnie tego nie rozumiem, życie serio robi sobie ze mnie jaja. Kiedy ja od kilku miesięcy czekałam na zakończenie roku szkolnego, by wyrwać się z tej chorej relacji, by odpocząć, zacząć żyć...to ten cholerny los zawsze musiał wszystko krzyżować. Z holowego tarasu dostrzegłyśmy Zabiniego i Malfoya. Siedzieli w najlepsze przy barze, popijając Ognistą. Ruda stała jak w transie.
- Chodź...widzę nasz pokój. - pociągnęłam ją mocno w głąb korytarza. Pomieszczenie było całkiem przyjemne. Duży balkon z widokiem na basen, przestronna łazienka z kabiną prysznicową i pokój dzienny z naszymi łóżkami. Przy drzwiach stała duża rozsuwana szafa, a pod telewizorem mała lodówka. Ginny opadła bezsilnie na jedno z łożek.
- I co teraz? Co my teraz zrobimy, Hermiona? To miały być nasze wakacje. - Ruda wydawała się mocno przybita. W sumie nie tylko ona. Mnie również odebrało ochotę na jakikolwiek plażing, smażing i tym podobne.
- W sumie...hotel jest duży, przez niego przewijają się setki ludzi...może nigdy się nie spotkamy? Będziemy uważać i w ogóle...-odparłam cicho. Nagle Gin wstała, klaszcząc głośno w dłonie.
- Mam pomysł! - jej mina nie zwiastowała nic dobrego.....

x.x.x

Czy ja wspomniałam coś o tym, że z tego nic dobrego nie wyniknie? Dlaczego ja się dałam namówić...Ruda zawsze miała bujna wyobraźnię i generalnie zawsze była to jej zaleta. Od dziś definitywnie, nieodwracalnie staję się to jej wadą! Otóż moja kochana wymyśliła sobie, że oni wcale nie muszą wiedzieć że my tu jesteśmy. Wystarczy delikatny kamuflaż. Mówiąc delikatny kamuflaż miała na myśli odwiedziny w tutejszym salonie piękności, gdzie pewien młodzieniec zwany Franco zajął się  moim, w jego mniemaniu, imejdżem. Franco ubrany w oczojebne różowe, bardzo obcisłe spodnie i w wydekoltowany top, obiecał że zrobi ze mnie prawdziwą czikę. I jak powiedział, tak zrobił. Właśnie stoję przed lustrem i widzę opaloną czarnulę z trwałą prostującą na głowie. Do tego mam doklejone rzęsy i hennę na brwiach. Mój skromny kostium kąpielowy został 'wymieniony' na skąpe, biało - złote bikini. Do tego niebotycznie wysokie koturny i biała narzuta spięta panterkowym paskiem.
- Wyglądam jak z Ekipy z New Castle...jeszcze brakuję mi tego wyśnionego akcentu... - moja karnacja po raz pierwszy stała się pomarańczowa. Boże, co matka powie jak mnie zobaczy? Nagle zza wielkiej kotary wyskoczyła Ginny. Chyba. Przetarłam oczy, nie wierząc co widzę. Przede mną kręciła się utleniona blondynka z maksymalnie natapirowanymi włosami, a zamiast paznokci miała BŁĘKITNE SZPONY! Do tego bikini z push-up'em w kolorze czarnym i jeansową narzutę. Całość dopełniły jej nude koturny.
- Miona! Wyglądam jak Charlotte z Ekipy z New Castle! A Ty jak Vicky! Boże, jestem zachwycona. - kiedyś ruda, dziś blond piszczała w niebo głosy.
- Jesteś jedynym Weasleyem który nie jest rudy. Brawo! - rzuciłam uszczypliwie. Ginny tylko się uśmiechnęła. Jeszcze chwilę się przeglądała w swoim odbiciu, zachwycając się głośno nad swoim pięknem. A mi zostało tylko patrzeć i płakać...

***

Witam :) i o to mamy pierwszy rozdział. Co do niego... Ci co maja i oglądają MTV wiedzą raczej co to Ekipia z New Castle inaczej Geordie Shore. Jeśli nie, radzę wygooglować i podejrzeć co to i jak mniej więcej wyglądają Vicky i Charlotte (jak była jeszcze blondynką). Nie rzucać na mnie proszę nie wybaczalnych za to że oglądam coś takiego, cóż z nudów to i to nawet potrafi wciągnąć :D Kiedy następny? Wtedy kiedy się napiszę. To co? Do następnego :* Pozdrawiam :*